wtorek, 29 listopada 2011

Warsztaty TAktyczne 27.11.2011

W niedzielę 27.11.2011 odbyły się warsztaty taktyczne, których to celem było uzmysłowienie nam jak trudnym terenem bywają góry. Góry znaleźliśmy wbrew pozorom całkiem nie daleko, bo w okolicach Sochaczewa, i to na Mazowszu:P.
KPU w liczbie 15 osób pod dowództwem Beltusa i Goroka, przeciwstawiało się znacznie mniej liczebnej grupie Blackfield, mimo znacznej przewagi liczebnej, 3 ćwiczebne starcia wygrywaliśmy ponosząc ogromne straty, Brak orientacji, brak dowodzenia podkową z powodu rozdzielenia naszego oddziału, ogólny harmider oraz dezorientacja były skutecznie wykorzystywane przez wroga.
Na szczęście rozluźnienie podkowy przeszło z nadejściem ostatniego ćwiczenia (odbicie jeńców z szczytu wzniesienia, oraz zepchnięcie wroga z pozycji) Ciorny lis prowadził rozpoznanie na czele całego plutonu z czego wywiązał się doskonale, Podkowa była zaraz za Ciornym lisem, i w odpowiednim momencie dokonała szybkiego skoku na prawą flankę przeciwnika, a następnie pod ostrzałem rozciągnęła się w wachlarzu okrążając wroga całkowicie, niestety w wyniku tego manewru Woju odniósł ranę lekką, jeńcy, a w tym (ja)Szczur, niestety również ponieśli ciężkie obrażenia. Szczyt został odbity.

Okazało się, że wrogowie czekają na naszej drodze do punktu ewakuacyjnego.

Po odzyskaniu Woja, dostaliśmy zadanie oczyszczenia drogi przy wsparciu Ciornego lisa, tak Aby Ciorny kot I prima Ciorna mogły przeprowadzić ewakuacje ledwo dychających Rannych ze wzgórza, Niestety podczas działań zaczepnych wykonywanych przez Blackfield straciliśmy karabin Woja, po przez strzał w głowę, na szczęście nie groźny. Adi odłączył się na polecenie dowódcy wykonać opatrunek.
Oddział Podkowy został zredukowany do 2ch osób, (Pan Edzio i Berni) dokonując cudów pokonali 3ch przeciwników tym samym umożliwiając ewakuację rannych.

Tak zakończyliśmy kolejne warsztaty.


środa, 12 października 2011

Milsim 9.10.2011

Impreza z kategorii " Miało być pięknie wyszło jak zwykle"

W założeniu miała być to idealna symulacja: blisko, w miarę tanio, pogoda jeszcze niezbyt jesienna, tereny idealnie dopasowane do czołgania się po krzakach. Z opisu wynikały same miłe rzeczy:
W kosztach zaliczają się:

- Agregat prądotwórczy
- Organizacja
- Mapy
- Otaśmowanie
- Wożenie po terenie samochodem terenowym
- Karty CCS
- Inne akcesoria tworzące klimat
- Wejście na tereny prywatne części PK
- Affter party

Podkowa miała stanąć po stronie dzielnych Serbów, którzy wynajęli bandę najemników w celu uprowadzenia i przesłuchania jeńców z okolicznej wioski i wyciągnięcia od nich informacji o planach sił Hamburgerowskich. Ubrani w to, co znaleźliśmy w szafach a wyglądało na serbską bojówkę, zajechaliśmy na miejsce spotkania z Orgami. Udało nam się nawet być tam 5 minut przed czasem, co w przypadku naszego Teamu jest nie lada wyczynem. I tu pojawił się pierwszy problem: ORG się SPÓŹNIŁ...

Po kolejnych perturbacjach związanych z transportem reszty ekipy na miejsce (trzeba było ich wsadzić do autobusu, bo sami zapewne by nie dali rady...? WTF?!?) pojechaliśmy konwojem trzech aut do punktu docelowego. Nie było to jednak takie proste, bo po przejechaniu 10 min od stacji BP, na której było miejsce zbiórki, Orgom w aucie skończyła się waha, więc musieli się cofnąć i zatankować...(WTF po raz drugi?!?)

W końcu jednak dojechaliśmy na teren gry. Całkiem miłe miejsce ogniskowo-grilowe na terenie czyjejś działki, za płotem las, pokopane umocnienia, świetny teren do treningów, manewrów, strzelanek... No po prostu cudo... Aż chciałoby się takie samo na Farmie lub Owczarni wykopać...

Po kolejnym, godzinnym oczekiwaniu w końcu udało się nam wyjść w teren. Przedreptaliśmy ze 3 km, dotarliśmy do opuszczonego siedliska, gdzie mieliśmy założyć bazę Serbów. W założeniu wszystko pięknie, rzuciliśmy się więc do roboty. I niestety kolejny opór materiału: okazuje się że dowódcą naszej strony jesy Org, a jego zastępcą drugi org. Nie ruszymy ze scenariuszem, dopóki jeden z nich nie pojedzie spowrotem do wawy i nie przywiezie strony przeciwnej... (napomknę tylko że było już po 11, a zbiórka ustalona była na 8.30)

W końcu, po na prawdę długich oczekiwaniach rozpoczeliśmy oficjalnie sima. Sprawa generalnie wyglądała tak, że dwóch Orgów znęcało się nad trzema zakładnikami (dwóch było "rekrutami" do ich teamu, trzeci był całkiem ogarniętym graczem milsimowym), reszta siedziała w krzakach i czekała aż coś się stanie.

Stało się: zakładnik wyrwał pistolet z ręki głównego pre ober szefa, postrzelił go i uciekł. Odpowiedzią dowódcy było rozstrzelanie pozostałych dwóch zakładników i zwinięcie bazy, bo w końcu i tak nie ma sensu dalej tam siedzieć. Sim skończył się koło 16.

Teksty warte zapamiętania:
org: Ja nie wiem gdzie wy się normalnie strzelacie, i czy byliście kiedyś na Milsimie, ale wiecie, na milsimach się nie pije! To poważna rozgrywka i po prostu nie ma miejsca dla alkoholu...
Szwed: Ty chyba na milsimie nigdy nie byłeś...

Org1 (przez radio): Wybiliśmy wszystkich zakładników, jeden zwiał, co robimy?
Org2: Nie wiem, może zwińmy bazę, bo i tak nie ma sensu tu siedzieć
Org1: Ale tak bez konfrontacji?
Org2: To jest milsim, tu nie zawsze musi dojść do kontaktu!

(Amerykanie do nas nie trafili, bo zostali wywiezieni w zupełnie inne miejsce i błądzili po lesie)

Org: Byłem w wojsku! Strzelałem do człowieka podczas warty więc wiem, jak powinien wyglądać patrol!

Te i inne kwiatki "uratowały" tą imprezę od bycia najdenniejszym wydarzeniem sezonu. No i jeszcze dziękujemy serdecznie snajperowi, który zszedł ze stanowiska i poszedł na kluski do babci.

Smacznego!

niedziela, 9 października 2011

Raport z Red Green Red 3


RGR
Raport by Misiek

RGR - operacja Red Green Red 3
27-28.08.2011

skład:
Misiek, Bern, Szczur, Ed, Woju.

rola: Straż Graniczna
główne zadanie: kontrola granicy i utrzymanie działania czujników granicznych


Przebieg Milsima:
po punktualnym przybyciu na miejsce zbiórki oraz sprawnym oszpejowaniu się,
przeszliśmy konkretną odprawę
(na której Goorock pytał się czy MadeInChina musi być po angielsku bo nie wszyscy znają, oraz czy odzew musi być dopełnieniem aż do 13!)
i po zrobieniu przez Woja pamiątkowej fotki Fabom, ruszyliśmy w teren działań.
Ponad godzinny przemarsz w miejsce założenia obozu dziennego odbywał się w pełnym słońcu z ciągłymi przerwami na szukanie i sprawdzanie pierwszej połowy czujników.
Po dojściu i założenia bazy dziennej zostaliśmy zadanie półgodzinnej warty, po której niezwłocznie zostaliśmy wydelegowani na kolejne zadanie -wraz z RTO Semko, ponowne sprawdzenie stanu połowy czujników.


W trakcie tego zadania okazało się że trzem z nas zaczyna doskwierać ból głowy i przemęczenie!.. jedno było pewne -jak na taki upał mamy za mało wody!
Postanowiliśmy uskutecznić operację o wdzięcznym kryptonimie "Nawadnianie".
Po skontaktowaniu się Berna z dowództwem nie tylko dostaliśmy zielone światło dla operacji, a także dowiedzieliśmy się że nie tylko my jesteśmy w takiej sytuacji, a nasza operacja zmienia się w misję Nawodnienia całego Plutonu!

Dokańczając zadanie sprawdzania czujników, zdobyliśmy potrzebne nam zapasy wody i byliśmy gotowi do powrotu do bazy. Niestety nie był to rzut beretem.. na pomoc zjawił się nam polski traktor ciągnący wóz z sianem.
Po krótkim kultywowaniu narodowej tradycji z przemiłym traktorzystą dostaliśmy propozycję podwózki.. to co się dalej działo... Myślę że był to precedens na skalę milsimową!
grupa polskich uzbrojonych wojaków z bananem na mordzie pędząca za traktorem na chyboczącej się kupie siana! Myśle, że miny obserwujących nas zwiadowców była adekwatne do naszych gdy na hasło "jeszcze przydały by się gołe baby wyłażące z tego siana" z za wozu na drodze wyłoniła się rycząca 40stka przy czarnej becie sama na drodze w środku lasu, równie w szoku ;]

Po przyziemieniu i pożegnaniu się z kierowca napotkaliśmy bratni oddział i wróciliśmy do bazy dziennej niosąc spragnionym kompanom orzeźwiającą wodę.

W międzyczasie inny nasz patrol sprawdzający drugą połowę czujników odnotował kontakty, lecz bez zawiązania walki i strat.

Po odpoczynku cały pluton przeniósł się na główne skrzyżowanie i przy zapadającym zmroku zaczęliśmy zakładać nocny obóz/zasadzkę. Niestety w ferworze ustalania szczegółów zasadzki Beltus i Goorock nie usłyszeli naszych kilkukrotnych meldunków o kontakcie.. Fakt ten oznaczał ujawnienie naszej nocnej bazy oraz zdemaskowania naszej zasadzki.
Po początkowym skupieniu i próbie zachowania dyskrecji zasadzki, przez dowódcę został rozpalony pierwszy papieros, co zapoczątkowało istny festiwal.
Festiwal świateł latarek i telefonów, palenia papierosów i spiralek [bo tylu i tak zawziętych latających skurwielków nie widziałem chyba nigdy!], Brakowało tylko puszczania melodyjek z telefonów ;]
+oczywiście gniecenie puszek ;)

Na nocny patrol zgłosili się Bern i Szczur, lecz nie był on możliwy do zrealizowania ze względu na egipskie ciemności.

Z powodu braku ustanowienia wart, kto mógł to próbował zasnąć i przespać się trochę jeśli oczywiście nie obudził go 5minutowy deszcz czy godzinny halny w środku nocy.

Podsumowując:
tego dnia mało nie padliśmy z wycieńczenia przez odwodnienie, a nie zanotowaliśmy żadnego kontaktu.
dodatkowo Milsimowy klimat tego dnia pięknie ubarwiły przeloty MiGów ;)

Pobudka nastąpiła ok godz.06, i niedługo potem Goorock starał się wyegzekwować kary za festiwal.. było to jednak bezskuteczne ;p


Po schowaniu plecaków w okolicy zwiniętego obozowiska, ruszyliśmy na poranne skontrolowanie wszystkich czujników.
Poruszając się kolumną po drogach wzdłuż granicy dotarliśmy do miejsca które Paweł z Cz. Kotów prowadzących pluton uznał za podejrzane i niebezpieczne, dlatego cała kolumna wstąpiła do lasu i zaczęła się przemieszczać jego skrajem. Dosłownie chwilę później czujny Szczur dostrzegł ominiętego przez Koty i Podkowę przeciwnika. Zaalarmował Beltusa i po chwili wróg był przeszukiwany przeze mnie pod osłoną Eda, zarzekając się, że jest tam sam. A chwilę później pojmano kolejnego wroga.
W toku przesłuchiwania uzyskano informację o tajnym spotkaniu tej 2osobowej grupy z przemytnikami w danej lokacji. przystąpiono do pertraktacji i Beltus dogadał się ze swoim szwagrem, że za połowę sumy ochronimy całą tą transakcję.
Cały pluton ukrył się wokół miejsca spotkania i po chwili przybyło do niego kilkoro przemytników nieświadomych naszej obecności.
W trakcie transakcji (testowania jakości kokainy!) dokonujący wymiany zostali znienacka zaatakowani przez siły NATO, równie niespodziewające się naszej obecności! ;)
Wywiązała się gorąca bitwa, w której po pozorowanym wycofaniu, zaatakowaliśmy linią i zmiażdżyliśmy nieprzyjacielskie siły FIA. Wszystko poszło idealnie :)
[nie zgadzała się jedynie liczbą martwych do zabitych przez nas przeciwników..]
Po czym ubezpieczając się opuściliśmy teren walki.
Zgubiliśmy Semko, który oderwał się wraz z przemytnikami, co później wyszło nam na dobre, bo ich do nas przyprowadził i dobiliśmy kolejnego targu (odsprzedaliśmy im zostawiony nam wcześniej detonator) ;)

Wracając obok naszej wczorajszej bazy dziennej zdołaliśmy jeszcze odnaleźć zagubiony radziecki zegarek Berna i dotarliśmy do bazy nocnej, gdzie zrobiliśmy obóz dzienny.

Kolejna grupa została wydelegowana do sprawdzenia pobliskich czujników, a w niej Ed, Bern i Szczur i po niedługim czasie napotkała ona kontakt ogniowy z siłami nieprzyjaciela.
Ammo szybko się skończyło, także Szczur wrócił się po mnie i po kule, a w bazie do ochrony dowódcy plutonu został od nas sam biedny Woju..
Po dostarczeniu ammo zmiażdżyliśmy bez trudu przeciwnika, a Ed bezlitośnie dobijał ich nożem ;]
W trakcie tej akcji wynikło kilka kwasów ze strony wybijanych Cieni, lecz tematów tych nie będę tu poruszał, gdyż zostały sflejmowane już na forum WW.
Generalnie wykosiliśmy ok. 10-15 przeciwników nie ponosząc prawie żadnych strat własnych. ( oprócz telefonu Pawła..)
Po powrocie do bazy dowiedzieliśmy się, że jesteśmy prawdopodobnie ostatnimi żywymi uczestnikami milsima, i powoli wróciliśmy do miejsca startu tym samym kończąc rozgrywkę.

Na odprawie kultywując Podkowiańską tradycję wypiliśmy kilka piwek i spaliliśmy grubego lolka wspomaganego uprzejmością pana V. Wracając podwieźliśmy Quentina[ pająk taki mały co szybko skacze :P], który w trakcie podróży strasznie wyrósł! Oraz odwiedziliśmy chinola w Piasecznie o wdzięcznej nazwie HuangHo – Żółta Rzeka! :P
Generalnie głóPaffka!  XD


Podsumowując Milsima:
cały RGR był jedną wielką sinusoidą emocji, zmęczenia i akcji. Od skrajnego hardcoru lub nudy do epicko zajebistych akcji! ;)
Zadania wykonaliśmy wzorowo, a nikt z nas nie dał się zabić.
Dodatkowo klimatu dodawały przecinające niebo eskadry wojskowych samolotów (w tym F-16!)
Jak dla mnie milsim pierwsza klasa! ;p

Misiek

niedziela, 2 października 2011

Aktualizacja Podkowiańskiej galerii.

W ostatnich dniach zaktualizowałem nasza galerię o fotografie z Waissenberg 6 oraz ostatniego treningu u Szczura.

Pozdrawiam Woju

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Warsztaty KPU 20.08.2011

Radziejowice koło Grodziska. Warsztaty pod hasłem "Nawigacja" organizowane dla nas przez Beltusa.

Po dojechaniu na miejsce zbiórki otrzymaliśmy mapy z wyznaczonym punktem docelowym. Podzieleni na dwie sekcje : Podkowa (5) i sekcja mieszana Rpima + Czarne Lisy (4) zostaliśmy wywiezieni w bliżej nieokreślone krzaki, z których to mieliśmy dotrzeć, zająć i utrzymać punkt zaznaczony na mapie.

Po zrzuceniu na miejsce startu przystąpiliśmy do zakrzaczenia i zamalowania oraz obmyślenia trasy przejścia do obiektu. Po niezbędnych ustaleniach, ruszyliśmy w teren.

Po mniej więcej godzinie zlokalizowaliśmy ambonę, pod którą stał cywilny obserwator. Stwierdzając, że nie może być to nasz punkt docelowy, bo skąd niby znalazłby się tam cywil?, poszliśmy dalej. Po kontakcie telefonicznym i ustaleniu, że jednak ambona jest naszym celem, zawróciliśmy w jej kierunku.

Dosłownie na 40 m przed miejscem docelowym, czujki zauważyły dwa kontakty. Oznaczało to, że na ambonę pierwsza dotarła sekcja łączona Rpimy i Lisów, musieliśmy ją odbić i utrzymać.

Atak nastąpił z dwóch stron. W pewnym momencie zrobiło się gorąco, czujki przednie odcięte, dowódca dostał, wróg coraz mocniej zaciskał pierścień wokół nas. Na szczęście Szczur i Edward wyczyścili jedną stronę, a Berrn dokończył dzieła przy pomocy M249. Na placu boju zostaliśmy tylko my. Straty: jedna RL Jarego, opatrzona natychmiastowo pod ostrzałem.
Zadanie wykonane :)

Następnym zadaniem, zgodnie ze wcześniejszą prośbą Marka, było statystowanie do jego zdjęć dyplomowych. Biegaliśmy więc radośnie z jednego końca drogi na drugi, licząc że we w miarę krótkim czasie artysta uzyska satysfakcjonujące ujęcia.

Trzecim, ostatnim zadaniem warsztatów było przejście przez zasadzkę. Okazało się to najtrudniejszym zadaniem tego dnia, z powodu ciężkiego terenu oraz dobrze wyszkolonych przeciwników. Przy pierwszym kontakcie straciliśmy obie czujki, musieliśmy awaryjnie wycofać się z zasięgu strzału i reorganizować oddział. W składzie Jary z niesprawną repliką, Berrn z M249, Beltus z klamką typu plujka oraz ja i moje niezniszczalne M4, ruszyliśmy przez gęsty młodnik, starając się obejść zasadzkę...

Na kolejne stanowisko ogniowe natrafiliśmy na zalesionym wzniesieniu. Berrn oberwał, ja zostałam wysłana do zniszczenia wroga pod kątem 90 stopni, podczas gdy Beltus przytrzymywał ogniem nieprzyjaciela. Udało nam się zszabrować kolejny karabin, opatrzeć Berrna i ruszyć dalej. W zasadzce uczestniczył syn Beltusa, który zginął bohatersko z moich rąk.

Beltus: Kurde! Zabiłem własnego dzieciaka!
Ja: Nie, to ja go zestrzeliłam...
Beltus: A nie, to spoko :)

To co działo się później było pod hasłem "Podkowa jest samowystarczalna"
Beltus doniósł o kontakcie. Po krótkiej naradzie Jary zadecydował o rozdzieleniu sił na dwie sekcje. Wraz z Beltusem przeszłam na lewą stronę drogi, cicho podchodząc nieprzyjaciela.

Nagle zobaczyliśmy człowieka na drodze - Beltus otwiera ogień, ja poprawiam...
Siarczyste "Ku*** dostałem" z ust Jarego... Zdjeliśmy naszego...

Przebiegamy przez boczną drogę. Beltusowi się udało, ja dostałam. Odwracam się w kierunku mojego zabójcy... Berrn patrzy na mnie zaskoczony z wycelowaną Lochą...
Chwile później w bratobójczym pojedynku zdejmują się nawzajem Beltus z Berrnem. Wszystko to 3 m od końca terenu działań...

Z krzaków wychodzą lekko zaskoczone Lisy z RPimą... Nie chcieliśmy wam przeszkadzać, komentują naszą piękną akcję :P

Tym optymistycznym akcentem kończę relacje z Warsztatów KPU. Wyjazd udany, Dragunowy sprawdzone, komary w Radziejowicach odżywione :)




wtorek, 16 sierpnia 2011

Owczarnia 14.08

14.08.2011 Trening na Owczarni

W planach Podkowy była w tym terminie mega Biba na Farmie Podkowiańskiej, lecz z powodów przeróżnych niestety nie udało się zorganizować wypadu do Zło - mianek.

W zastępstwie wypadu na Farmę została jednak zorganizowana spontaniczna impreza na Owczarni w "The Misiek Palace", na której kochani chłopcy doprowadzili się do stanu zeszmacenia godnego każdego Podkowianina, a następnego dnia, w samo południe - trening.

W sprawie imprezy się nie wypowiadam, bo mnie nie było, choć słuchy dochodzą, że było zacnie. Komandir podobno padł trupem najwcześniej, a reszta bandy pastwiła się nad spitym dowódcą na przeróżne sposoby :P

Trening jak zwykle rozpoczął się z lekkim opóźnieniem, powodem tego były między innymi przedziwne perypetie Weroniki z Wyżłem w roli głównej, mega kac uczestników imprezy oraz problemy z dojazdem.
Jak już udało się nam zebrać (choć ciężkie to było okrutnie) kochany Misiek, gospodarz i prowadzący treningu, zaczął od bardzo optymistycznej części - Raportu karnego :)

Po pompowaniu przeszliśmy do merytorycznej części dnia: po raz kolejny przećwiczyliśmy Bojowy tryb prowadzenia ognia by Carlos, w szczególności zgranie zmian magazynków (bo tu czas nie liczy się w sekundach, nie liczy się nawet w metrach, tu czas to kulki!). Następnie zrobiliśmy krótkie ćwiczenie na ostro, gdzie dwóch młodych pod dowództwem Szczura rozgromiło Jarego, Miśka i mnie :P

Na koniec przypomnieliśmy sobie jeszcze zawijanie tyraliery do kolumny, zachowanie przy ataku pod kątem 90 stopni oraz nasze ukochane rolowanie w tył.

Po ćwiczeniach praktycznych przyszedł czas na przyjemności: Woju dostał w prezencie plecak i poszedł na lekką przebieżkę z Jarym. Z entuzjazmem godnym pełnoprawnego członka ekipy truchtał radośnie unosząc kolana po świeżo skoszonej łące, robił przysiady i pompeczki, następnie znów biegał i znów pompował... Miło było popatrzeć, jak mocno ten młody rekrut chce wykonywać rozkazy swojego kochanego dowódcy...

Gdy już dobiegł (lekko zadyszany) do reszty ekipy, przypomniał nam sposoby ewakuacji rannego z pola walki, których nauczyliśmy się podczas ostatniego szkolenia KPU.

Po takim chrzcie bojowym, został oficjalnie przyjęty w szeregi Podkowy :) GRATULUJEMY!!! (mana mana - tu tu tururu)

Po oficjalnym przyjęciu naszego ostatniego rekruta, nastąpiła część rekreacyjna : Liga siatkówki Podkowiańskiej na szybko utworzonym boisku, browarek i kiełbaski. Komary żarły niemiłosiernie (Misiek jebnij się! Pac), piwo kończyło się za szybko, ognisko paliło się radośnie. Wieczorkiem Misiek poprowadził nam jeszcze teoretyczne szkolenie z nawigacji i topografii, materiały obiecał rozesłać przed szkoleniem KPU w sobotę, na którym będziemy mogli sprawdzić swoje umiejętności w praktyce.

Trening udany, wiele spraw obgadanych, wiele planów poczynionych.
Najbliższe wydarzenia: Szkolenie KPU w przyszłą sobotę, Milsim Red Green Red za dwa tygodnie.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Warsztaty KPU - Sierpień 2011

W ostatni weekend sierpnia odbyły się warsztaty KPU w Radziejowicach, koło Grodziska.
Dla Podkowy było to bardzo udane spotkanie plutonu z kilku względów. Po pierwsze udało się wreszcie wprowadzić w życie rotacyjność lokacji Warsztatów, co ułatwia nam nieco życie. Po drugie, byliśmy świeżo po Płocku, gdzie reprezentowaliśmy samodzielnie pluton i nie daliśmy plamy w żadnym aspekcie. Po trzecie, pojawiliśmy się w silnej reprezentacji czterech sztuk i pokazaliśmy, że Podkowa wie co robi :)

Podczas warsztatów przećwiczyliśmy Ogień i manewr: bój spotkaniowy, atak na umocnioną pozycję oraz ucieczkę i oderwanie.

Zostaliśmy również przeszkoleni przez Chibę z ratownictwa medycznego na potrzeby CCSa oraz ewakuacji rannego z pola walki przez Carlosa.

Pod koniec warsztatów dowództwo zapewniło nam miłą niespodziankę w postaci krótkiego scenariusza bitwy o most kolejowy nieopodal. Niestety z powodu zmieniających się warunków atmosferycznych i kurczącego się czasu nie udało nam się jej rozegrać do końca.

Warsztaty bardzo udane, zarówno merytorycznie jak i towarzysko. Powoli pluton i Podkowa, jako część składowa, zaczyna ze sobą dobrze współpracować, bez wzajemnych awersji i zbędnych nieporozumień. Szkolenie jakie wspólnie odbyliśmy na pewno okaże się przydatne na najbliższym wspólnym milsimie, czyli Red Green Red.

Killzone Płock - part 4

Po przydziałowej fasoli i krótkim odpoczynku ruszyliśmy znów w teren. Tym razem nasz Komandir wymusił na ekipach współpracujących komunikację radiową, hasła i pseudonimy. Oczywiście nie wszystko działało tak, jak zostaliśmy do tego przyzwyczajeni w KPU, ale zawsze to przynajmniej zręby organizacji strony.

Zadanie dość proste, dostać się do miejsca zwanego Hotelem, potem znaleźć i ewakuować do obozu rannego lotnika.

Co do samej akcji, staraliśmy się najlepiej jak mogliśmy, lecz nastawienie współpracujących ekip ( Czemu ich nie goniliście! Trzeba było ich wystrzelać! Jakbyśmy żyli, to byśmy już dawno ich wytłukli! Ale z was patałachy) wyraźnie utrudniło nam zadanie.

W mocno uszczuplonym stanie odnaleźliśmy Lotnika, który okazał się być dość misternie przytwierdzony do drzewa, na którym zawisł. Podczas sciągania gościa na ziemię dostał Berrn, chwilę później zdjęty został też Szczur, potem miażdżąca przewaga przeciwnika i fakt, że byliśmy otoczeni, dokończyły dzieła zniszczenia.

Pomimo wszelkich prób, zostaliśmy pokonani. Pociesza mnie jednak myśl, że my, w odróżnieniu od innych ekip, staraliśmy się wykonać zadanie działając typowo milsimowo, a nie nałapać fragów i chwalić się potem przed kumplami.

Wieczorem przekonaliśmy organizatorów do ogniska i zniesienia prohibicji. Zaowocowało to oczywiście wszechobecną bibą w asgowym klimacie, dyskusjami do bladego świtu i wieloma kolorowymi, lekko alkoholowo zaprawionymi wizjami przyszłości. Podkowa ustaliła parę ważnych rzeczy w swoim gronie siedząc przy udawanym ognisku, co poniektórzy się lekko zeszmacili, inni polemizowali do świtu z bliżej nieznaną młodzieżą.

Wyjazd skończył się dla nas pozytywnie, wiele się nauczyliśmy, mieliśmy też możliwość sprawdzenia swoich umiejętności jako jednostek i drużyny w akcji. Zgranie po powrocie Miśka i przyjęciu Eda i Woja jest jeszcze do dopracowania, ale jestem dobrej myśli, patrząc na naszą współpracę na Killzone.

Miejmy nadzieję, że następna edycja będzie jeszcze bardziej dopracowana. Tak samo ze strony organizatorów jak i naszej :)

sobota, 30 lipca 2011

Killzone Płock part 3

Obudziliśmy się rano... Pobudka nie była jakaś mocno drastyczna, Szczur nawet zdążył coś zjeść, nikt nam w talerz nie strzelał. Koło godziny 9.30 wyszliśmy w teren z zamiarem dokończenia zadania z nocy - odnalezienia i zabezpieczenia stacji radiolokacyjnej.

W świetle dnia las okazał się mniej upiorny, widoczność była zadziwiająco dobra, pogoda do zniesienia. Po niezbyt długim marszu czujki zaalarmowały o zbliżającym się oddziale. Rozkazem dowódcy zastawiliśmy więc zasadzkę na rozstaju leśnych dróg i wyczekiwaliśmy w ukryciu wroga...

"Wrogiem" okazał się oddział sprzymierzony. Ruszyliśmy więc dalej, we wskazanym przez kolegów kierunku, idąc na odsiecz innej drużynie, która podobno zdobyła radio i uciekając przed pogonią, zbliżała się w naszym kierunku.

Znów alarm czujek, znów Podkowa znika w przydrożnych zaroślach. Na drodze po kolei pokazują się młodzi chłopcy w przeróżnych mundurach, niosący średniej wielkości talerz satelitarny na długim statywie. Ani chybi nasi z radiem...
By wykonać powierzone nam zadanie, postanowiliśmy odeskortować kolegów do obozu.

Przechodząc obok uprzednio zastawionej pułapki (drużyny sprzymierzonej) nagle dostaliśmy ostrzał z prawej. Momentalna odpowiedź ogniem, niestety ginie Woju. Podkowa zastanawia się, jak można było do tego dopuścić? Siedzieć na zasadzce, czekać na oddział z przesyłką i nie zauważyć, jak nieprzyjaciel podchodzi od flanki na 20 metrów?

Zgarniając do osłony trzecią drużynę, ruszamy z radiem do obozu. Prowadzi Podkowa, Dzieciaki z Easy Company po środku, panowie w DPM zamykają. Przemarsz ubezpieczony, chcemy jak najbezpieczniej dotrzeć do obozu, nie tracąc ludzi ani przesyłki. Na kolejnym skrzyżowaniu czujki raportują spory oddział zbliżający się w nasz rejon. Podkowa postanawia przeprowadzić konwój lasem, na azymut. Easy Company poważnie przerażone perspektywą przejścia po krzakach, ale dzielnie wykonuje rozkazy. Panowie w DPMie nagle znikają bez słowa, zostawiając jedynie informacje naszemu trupowi, że idą poszukać guza, bo im się nudzi.

Był to pierwszy kwas tego dnia.

Do obozu dotarliśmy bez wielkich problemów. Tak jak się spodziewaliśmy, nikt z kolegów jebankowiczów nie zszedł z ubitej drogi. W obozie dostaliśmy przydziałową michę, obfitującą w mięcho i wszelką fasolę. Chyba chcieli nas przerobić na masową broń biologicznej zagłady...

poniedziałek, 25 lipca 2011

Kill Zone 2011 part 2

Po dość niekłopotliwej trasie Warszawa - Płock, dotarliśmy na miejsce. Było trochę jeżdżenia w kółko, trochę błądzenia, ale w końcu trafiliśmy do zapomnianego przez Boga miejsca na trasie nr.562 za miejscowością Brwilno.
Zastanawiając się jak znajdziemy mizernie oznaczony na mapie zjazd do lasu natknęliśmy się na lekko śniętego człowieka w wojskowym Uazie, który wskazał nam drogę...

Ruszyliśmy zatem leśnym duktem, radośnie klekocząc zawieszeniem i otwierając już w myślach chłodne browarki, gdy nagle... Urwaliśmy spory kawałek zderzaka.

Na miejscu zatrzymała nas barykada i posterunek z "w zamyśle miałbyć tu Kaem". Pomierzono do nas z replik, lecz nie wywarło to na Podkowie oczekiwanego przez mierzących rezultatu, więc skierowano nas do Sztabu. Padły też w tamtej chwili słowa, które na zawsze utkwią nam chyba w pamięci: Wszelki alkohol do depozytu....

Na pierwszy rzut oka nic nie było tak, jak być miało. Alko zabrali, NSów do spania nie było, Toików też nie dowieźli. Po obozowisku krzątała się bliżej niezidentyfikowana dzieciarnia i jakieś brzuchate potwory z bronią. BBmax nie dojechał, nad wszystkim powiewała Hamburgerowa flaga i generalnie było nie tak.
Nie zrażając się jednak sytuacją, rozpoczęliśmy rozkładanie naszego obozowiska, bo przecież gdzieś musiała zawisnąć nasza Flaga!

W okolicy godziny 19 stały już podstawy Podkowiańskiego Szeratona, Flaga powiewała a pierwsza część Podkowy zajadała się Kuskusem (oprócz Szczura, który kuskusem pluł, bo mu nie smakuje ta obleśna kaszka!). Ja natomiast wsiadłam do dzielnego Jaszczura i ruszyłam po drugą porcję naszych zacnych chłopaków.

Po tour de Płock w końcu dotarłam na dworzec, odebrałam chłopaków, poczyniliśmy niezbędne zakupy i ruszyliśmy do obozu.

Gdy po raz drugi zajechałam na Killzone, sytuacja wyglądała już zupełnie inaczej. Obóz tętnił życiem, przyjechał Trema, pole zapełniło się namiotami i autami. Po szybkim rozpakowaniu i dostawieniu dwóch pałatek, oszpejowaliśmy się i czekaliśmy na nocną akcję.

Pełni obaw (no bo jak to nie ma dowódcy strony? hasła i odzewu? ustalonego kanału PMR? i gdzie my k*rwa jesteśmy i co mamy robić???) ruszyliśmy w absolutnych ciemnościach w teren w poszukiwaniu radiostacji nieprzyjaciela. Po wyjściu na główną drogę zostaliśmy prawie oślepieni przez księżyc w pełni, świecący nam prosto w plecy. Sceneria jak z kulminacyjnej sceny horroru, wszystko skąpane w srebrnym świetle, nasze zmysły wyczulone do granic możliwości, reagujące na każdy szmer, każdy błysk.

Na pierwsze "urozmaicenia" nie musieliśmy czekać długo - Podkowa na lewo kryj się! i zbliżające się światła samochodu.

Podczas kolejnego manewru ukrycia się w krzakach zaliczyliśmy kontakt. Ktoś raczył nas ostrzelać, lecz po zdecydowanej reakcji Podkowy odstąpił szybko od kontynuowania ataku. Krótka wymiana zdań między nami i strzelającymi - stwierdzili, że są z Unii, zaprzestaliśmy ataku i ruszyliśmy dalej w swoją stronę. Dotarliśmy do opuszczonych budynków, przeszukaliśmy bez rezultatu. W końcu, w okolicy godziny 2 doszliśmy do skraju wyznaczonego nam terenu. Lekko zdegustowani brakiem kontaktów i radiostacji postanowiliśmy w miarę szybko wracaj do obozu i iść spać. Nikt nie przypuszczał, że właśnie w tym momencie rozegra się najbardziej dramatyczna walka tej nocy...
Wracając po własnych śladach, tuż przy przeszukanych wcześniej budynkach, zostaliśmy ostrzelani z lewej. Odpowiadając ogniem wykonaliśmy rolowanie. Wszyscy wiedzieliśmy, że nasza sytuacja jest kiepska, na piaszczystej drodze, oświetleni przez księżyc byliśmy wprost wymarzonym celem. Tylko dzięki szybkości reakcji i zgraniu podczas manewru udało nam się uciec z zasadzki. Zestrzeliliśmy trzech, niestety tracąc Pawła i BeRRna.
W okrojonym składzie i w stanie pełnej gotowości ruszyliśmy w dalszą drogę. Nagle, między drzewami przednie czujki dostrzegły światło, Podkowa natychmiast zaległa w ukryciu. Myśląc, że nadjeżdża samochód, czekaliśmy w ciszy, gdy nagle z głębi lasu dosięgły nas kule nieprzyjaciela. Wymiana ognia była zaciekła a wyczerpane poprzednią potyczką zapasy amunicji nie napawały optymizmem. Dwóch zabitych, nie wiadomo po której stronie. Ktoś z czerwonym światełkiem przechodzi w ciemności dosłownie po mojej nodze, nie zauważając mnie w rowie, po chwili pojawia się następna postać bez szmaty, puszczam serię, niestety, to już też zombie. Trupy zeszły, chwila ciszy przerywana bzyczeniem komarów i szmerami nieprzyjaciela.

"Podkowa ATAK" wyrywa mnie z odrętwienia. Znów las rozbrzmiewa setkami wystrzelonych kul, ktoś krzyczy, że dostał, orientuje się, że to głos Jarego...
Znów kilku naszych i kilku tamtych schodzi. Przeliczam w myślach naszą ekipę: powinien być Misiek, Ed i Szczur na pewno. Nie wiem co z Wojem i Adim. Grunt, że nie leżę tu sama, przelatuje mi w myślach. Cisza...

Odgłos kroków na drodze. Ktoś zbliża się od strony budynków, dochodząc do miejsca w którym leżymy, kryją się za ściętymi pniami. Znów ogień, tym razem z dwóch stron, my leżymy dokładnie po środku. Przerąbane, myślę, nie wyjdziemy stąd żywi. Znów schodzi jeden z tamtych, w następnej wymianie ognia dostaję ja...

Wyłażąc z rowu współczuje chłopakom, którzy jeszcze tam siedzą. Myśląc, że długo tam nie przetrwają w krzyżowym ogniu nieprzyjaciela, drepczę powoli do obozu w nadziei, że jako trupy mnie dogonią. Jakież było moje zdziwienie, kiedy spotkałam prawie pełny team w obozie...

Jak się po chwili okazało, w zasadzce przetrwałam tylko ja i Misiek.

W obozie mało kto śpi. Podkowa korzystając z Jaszczura jako przewoźnej meliny pije zakamuflowana browar. Koło 4.30 Sztab Killzone postanawia zrobić nocny alarm. Pozostawię tą kwestię bez komentarza.

O 5, tuż przed świtem, Komandir zarządza nam przymusowe pójście spać. Wszyscy czekamy na wieści od Miśka, który nadal biega po lesie, polując na zbłąkane hamburgery... a Komandos Misiek walczy zaciekle do 6 nad ranem, zaczepiając nieprzyjaciela, odrywając się, kryjąc w lesie i zadając nie małe straty...

piątek, 22 lipca 2011

Kill Zone 2011 - Płock "The 0-day" part 1

Killzone 2011 był na tyle obfitujący w przeróżne doświadczenia, iż postanowiłam podzielić relację z niego na kilka postów.

Czwartek
Po przeróżnych perturbacjach związanych z dziekanatingiem, próbami zespołów metalożeliwnych oraz deszczem cyklicznie nawiedzającym Warszawę - ruszyliśmy na Farmę. Tam do złożenia zostały jeszcze dwie eMeczki, do odmalowania nasza cudna flaga, do rozpakowania ogromne zakupy i do rozpracowania trochę browarów. W niezastąpionym składzie: Ja, BeRRn, Szczur i Ed, przystąpiliśmy niezwłocznie do rutynowych działań taktycznych (puszki w dłoń i nad Wisłę). Niestety oprócz wysnucia niestworzonych planów na przyszłość i sprowadzenia Eda na ścieżkę Ciemnej strony Mocy, nie udało nam się nic konstruktywnego zrobić.

Piątek
Od rana praca na Farmie wre.
Berrn praktykuje warsztat "kreatywny" czyli stara się, by wszystkie nasze repliki pluły kulkami do przodu i miały przy tym niskie współczynniki wybuchania użytkownikowi w twarz. Szczur mu w tym pomaga jako wena, demotywator, znajdowacz zagubionych sprężynek i podawacz piwa w jednym. Ja z Edem kontynuujemy prace konstrukcyjne z zakresu oflagowania naszego obozowiska.
Po wpałaszowaniu pizzy i zapakowaniu Jaszczura (zielone mondeo), wyjechaliśmy w trasę. Pierwszy przystanek - metro Młociny, skąd pobrać mamy oficera Miśka.

Migawki:
Wybebeszam kamizelki, które zostały po weekendzie u nas. Wrzucam wszystko tak, by nic nikomu nie zniknęło, nie zgniotło się podczas transportu, nie wysypało. Zwijam zrzuty, wypakowuje butelki, żeby pokompresować wszystko. Nagle w czarnym zrzucie Woja trafiam ręką na coś, co mnie gryzie, a następnie ucieka z cichym sykiem. Po opanowaniu wstępnego przerażenia, wkładam rękę ponownie i wyciągam oślizgłe, śmierdzące i walczące o własną wolność, mokre od tygodnia rękawiczki...

Chłopaki siedzą na tylnym siedzeniu auta. Rękawiczki Woja, po wstępnym przepraniu, leżą w bagażniku na gratach i się suszą. Ruszamy.
- Werku, ale co tu tak wali mokrym psem? - Ed
- Pewnie się po Bohunie nie wywietrzyło - stwierdzam, tłumiąc śmiech.

Zajeżdżamy na metro, wsiada Misiek.
- O, Kurwa, ale w tym samochodzie coś jebie.... - Misiek

Po krótkiej dyskusji postanowiliśmy, że rękawiczki jadą do Płocka na zewnątrz. Miny przejeżdżających obok kierowców - bezcenne.

Oddychając świeżym już powietrzem pomknęliśmy zatem w stronę Płocka.

wtorek, 12 lipca 2011

KILL ZONE - strefa śmierci Płock 15-17.07

Garść informacji technicznych, które na pewno się wam przydadzą:

Zasady Trafień
Zasady są jasne i proste.

1. Racje ma zawsze Strzelający.Jeśli twierdzi że trafił w innego gracza to tak jest.

2. Strzał oddany w stopę,nogę,dłoń,rękę,głowę,tułów,jest zaliczany jako trafienie i jednoznacznie eliminuje gracza na 30 minut.Gracz trafiony musi wrócić do Obozu i pozostać w Szpitalu do zakończenia tych 30 minut.Czas liczony jest od chwili przybycia do Szpitala.

3. Szanuj zasady Fear Play!.
Zakazuje się osobie trafionej pozostania w miejscu gdzie dostała kulkę,zlekceważenia zasady powrotu do Szpitala,kontynuacji gry.

4. Strzał oddany w Replikę jest zaliczany jako unieruchomienie "Broni".Należy wtedy użyć innej Broni przybocznej,zapasowej.

5.Oznakowanie trafienia.
Każda osoba "zdjęta" zobowiązana jest do założenia kamizelki odblaskowej koloru pomarańczowego lub zamocowanie na sobie,w widocznym miejscu czerwonej szmatki.W trakcie działań nocnych do oznaczenia trafienia należy użyć migającego czerwonego światła (może być światełko rowerowe) lub czerwone światło chemiczne.

Sytuacje sporne rozstrzyga Organizator.

Kategorycznie zabrania się:
- Spożywania napojów Alkoholowych przed i w trakcie rozgrywki (Żandarmeria Zlotowa wyposażona będzie w Alkomaty do przeprowadzania kontroli wyrywkowych).
- Używania ładunków Pirotechnicznych wszelkiego rodzaju.
- Strzelania w kierunku Pojazdów biorących udział w rozgrywkach.Pojazd taki może być tylko zatrzymany np.przeszkodą w postaci,gałęzi,liny,zapory.

Nasza strona konfliktu to Unia Wschód - Zachód.

Strzelamy ze Stowarzyszeniem Czarny Legion we flecku(wyglądają po zdjęciach całkiem spoko, chyba nie są totalnymi jebankowiczami) i STW Sfora Płock najpewniej w kamuflarzu rosyjskim. Według forum organizatorów będzie też Czarny Lis, choć podejrzewam że to stara informacja, bo ktoś by nas poinformował.

W terenie symulacji będą dwa budynki. Więcej info tutaj

Trasę dojazdową ogarnę sama i prześlę kierowcom na maila. W pobliżu jest rzeka w której można się wykąpać, więc weźcie ze sobą gacie spławne.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Trening na Farmie Podkowiańskiej 9-10/07/2011

Po raz trzeci Wielka Farma Podkowiańska gościła nasz radosny Team w swoich skromnych progach. Jak zazwyczaj harmonogram wyjazdu był napięty, ale uczestnicy naładowani pozytywną energią podołali wszystkim punktom programu wymyślonym przez okrutnie ambitnych Sztabowców :)

Pierwszy trening - Sobota po południu
Przećwiczyliśmy szyki (do znudzenia, ale przynajmniej nie będziemy się już mylić i może wreszcie rozpoczniemy ćwiczenia z bardziej zaawansowanego poziomu taktyki), rozstawianie bazy przejściowej oraz 3secRush. Upiorny żar lejący się z nieba sprawił, że spłynęliśmy aż po same skarpetki i ugotowały się nam mózgi. Może właśnie dlatego popełniliśmy WielBłęda podczas jednego z ćwiczeń...

"Kontakt! Na trzeciej! (wszyscy odwracają się na godzinę dziewiątą) "

Wracając z treningu wpadliśmy na naszych gości w postaci Czarnego Lisa, którzy wpadli na farmę popatrzeć, jak potrafi się zmobilizować i zintegrować Podkowa. Po dotarciu do Farmy zrobiliśmy szybką przerwę na grilla i wieczorem ruszyliśmy na drugi trening.

Bytowanie w terenie - Sobota wieczór

(Tu poproszę o wsparcie Jarego, bo w związku z wielką konspiracją mnie nie było)


W trakcie kiedy ekipa szykowała się do snu, Fenek zasilony uciekinierem Berrnem i Czarnymi Lisami ruszył w teren, by odłowić rekruta w celu porwania. Akcja przebiegła bardzo sprawnie, między innymi dzięki niezwykłej współpracy ze strony porywanego, który to z uśmiechem na ustach wpadł w nasze ręce. Po porwaniu i przewleczeniu przez krzaki w kajdankach, Edward został oficjalnie i z fanfarami przyjęty do Podkowy. Tym samym mamy w składzie 7 członków i jednego rekruta.

Kilka migawek z nocnej akcji:
Leżymy wszyscy na trawie nad Wisłą, czekamy na umówioną godzinę. Nagle rozlega się donośne pluskanie.
Carlos: Czy to możliwe, że któryś z Nich zażywa teraz kąpieli w rzece? Nie, to chyba nie Oni, prawda? Jaki zboczeniec kąpałby się w Wiśle o tej porze...?!?

Leżymy dalej, zostało nam 15 min do wyjścia. Nagle słychać cichutkie chrapanie, potem dźwięk narasta, dochodzi do niego synchroniczne sapanie.
Kedryn: Carlos! Nie śpij!
Carlos: Ja nie śpie, ja czuwam! Maro, nie sap!

Edward zapytany, czy podobało mu się porwanie: Tak, generalnie było super. Najbardziej podobało mi się leżenie twarzą w trawie...
Kedryn na to: Trzeba było nie prosić, żebym ci poluzował :P

Nocne ognisko było krótkie, bo wszyscy po dwóch treningach byli nieźle złachani, a rano mieliśmy w planach wspólny trening z Lisami.

Niedziela - Trening z Lisami
Wyszliśmy w teren prawie o czasie, pogoda dopisywała i nic nie wskazywało na to, że nagle znajdziemy się w terenie najbardziej zbliżonym do Kambodży skrzyżowanej z Wietnamem i snem porąbanego scenografa rodem z filmów SF.
Trening odbył się na terenie starego sadu, zarośniętego krzunami wysokości przeciętnego mężczyzny, wszystko przeplecione dzikim winem i pnączami chmielu, a w zielonych ścianach roślinności gdzieniegdzie wydeptane były legowiska i tunele dzików. Dopóki nie zaczęło padać, teren był trudny, później był już kosmicznie dziki.
Przećwiczyliśmy porządnie przeszukiwanie terenu tyralierą, manewr okrążenia wroga (trochę nie wyszło ze względu na niemożliwość znalezienia wroga w krzakach), zachowania w przypadku wejścia w zasadzkę oraz nowe dla nas ćwiczenie z zakresu Manewr i Ogień, czyli Zdobywanie Pozycji w ogniu ciągłym.

Carlos: Pamiętajcie, tu czasu nie mierzycie w sekundach, nie mierzycie go nawet w metrach... Tu czas mierzy się w kulach!

Absolutnie przemoknięci wróciliśmy na bazę i rozpoczeliśmy teoretyczne szkolenie z konserwacji i budowy replik (Berrn), RTO (Misiek) oraz Personalizacji oporządzenia (Adi). Mam cichą nadzieję, że koledzy instruktorzy prześlą notki, które można będzie zamieścić jako materiały szkoleniowe.

Wypad był mega aktywny. Jeszcze nigdy nie mieliśmy trzech pełnych treningów na jednym wyjeździe. Wszyscy wyjechali z uśmiechem na ustach i zakwasami, a ja zostałam w domu ze stertami mokrych rzeczy, rozłożonymi replikami i okularami ze ślimakiem. Dziękuje wszystkim za świetny weekend.
Zdjęcia nasze TU , a te od Maro Tutaj
Wasz Reporter wojenny

Fenek

wtorek, 14 czerwca 2011

Okuniew - TCS 11.06

11.06.2011 - Odbyły się Taktyczne ćwiczenia sprawdzające z ramienia KPU.
TCS były przeprowadzone w formie milsima, naszym zadaniem było rozstawienie i utrzymanie urządzenia radiolokacyjnego przez 9h.

Naszym przeciwnikiem były połączone siły RIR i Czarnego Lisa, które z uporem starały się umilić nam czas pozorowanymi atakami, flankowaniem i pirotechniką.
Milsim po raz kolejny pokazał siłę spokoju, jaka tkwi w Podkowie. Opanowanie i planowość działań jest kluczem do sukcesu, szczególnie jeśli mamy zadania o charakterze obronnym.

Zdjęcia na Picassie.
W najbliższym czasie pojawi się również krótka notka ze spostrzeżeniami pełniącego dowódcy Berrna.

niedziela, 5 czerwca 2011

piątek, 3 czerwca 2011

Dzień dziecka w Helenowie

W ramach prezentu na Dzień Dziecka, nasz kochany dowódca zabrał nas na festyn w ośrodku terapeutyczno - opiekuńczym w Helenowie.
Zadanie było proste: mieliśmy zrobić krótką scenkę pokazującą różne warianty ewakuacji rannego z pod ostrzału i z wypadku samochodowego. Miało być szybko, profesjonalnie i efektownie...
I dokładnie tak było! Dymy furkały po całym placu, karetki na sygnale wyły, repliki strzelały a ranni darli się wniebogłosy :)
Dzieci miały niesamowitą frajdę, mogły postrzelać i pooglądać rączkami broń oraz zamęczyć ugotowanych w pełnym słońcu Asgejowców tysiącem pytań.

My mieliśmy okazję na nafutrowanie się całkiem dobrym żarciem, wypicie wody o smaku aloesu (?!?), pogadanie z Muńkiem Staszczykiem, pośmianie się z orkiestry reprezentacyjnej policji z dwoma talerzami satelitarnymi (tuby pomalowane na biało wyglądają mega dziwnie) i podziwianiu Mroczka z M jak Macki na boisku.

Zdjęcia tradycyjnie na Picassie

Filmik:

niedziela, 22 maja 2011

Red River 3

Pierwszy Milsim Podkowy w tym sezonie. Był ważny z dwóch powodów, po pierwsze pojechaliśmy tam w składzie powiększonym o dwóch rekrutów ( Ja i Adi), po drugie miał być to ostateczny sprawdzian dla Podkowy przed przyjęciem do KPU.

Z rozporządzenia przygotowawczego KPU wynikało, że na RR3 wiać będzie raczej nudą. Podkowa dostała w przydziale dość monotonne zadanie, jakim jest warta rotacyjna na obiekcie. Po uprzednim przygotowaniu sobie ślicznych, przestronnych i komfortowych stanowisk wartowniczych oddaliśmy się więc pasjonującej działalności obserwacyjnej wyznaczonych perymetrów...

Przez pierwsze 28h milsima nie działo się dla Podkowy nic szczególnego. Grzecznie wypełnialiśmy rozkazy, siedzieliśmy na tyłkach, oganialiśmy się od komarów i zajadaliśmy się w przerwach rarytasami ze słoika.

Migawki godne zapamiętania:

Rotek - jedyny niepalący, który ciągle odganiał nas, gdy paliliśmy, w końcu skapitulował i prosił, żebyśmy na niego dymili, bo wtedy będzie mniej komarów...

Jary i jego klopsik z którym pozował do sweet fotki.

Misiek, którego nie mogliśmy dobudzić i hasło Jarego: Misiek! Wstawaj! Magdalenka sama się nie zdobędzie!

"Ciorny humor" w okopie i wymyślanie nowej nazwy Podkowy: Ciorna mycha, Ciorny Kok, Ciorna Wdowa, Ciorny gryzoń, a w jego składzie ciorna kapibara i ciorny ściur!
No i Ciorny kot idący do ciornej kuwety...

Ostatnia godzina milsima obfitowała w akcję. Ustrzeliliśmy kilku FIA, pobiegaliśmy po lesie i poczołgaliśmy się w krzakach. Szczęśliwi i brudni wróciliśmy do domu:)

Wnioski z milsima szerzej opisane są na forum. Zdjęcia już wiszą w naszej galerii :)

wtorek, 10 maja 2011

Podstawowa Pomoc Medyczna cz.1

"Dobry ratownik to żywy ratownik"
1. Udzielenie pomocy w wypadku
1.1 Łańcuch przeżycia

Early Access -> Early CPR (Cardiopulmonary resuscitation - resuscytacja krążeniowo - oddechowa) -> Early Defibrylation ->Early Advanced Care

Łańcuch przeżycia widocznie zwiększa szanse poszkodowanego. Im szybciej zostanie podjęta akcja ratunkowa, tym mniejsze będą uszkodzenia zdrowia wynikające z niedotlenienia organizmu, dlatego ważne jest, by maksymalnie wiele osób było w stanie przeprowadzić sprawnie CPR.

1.2 Czynności doraźne
1. Własne bezpieczeństwo (maska, rękawiczki, kamizelka odblaskowa, obezwładnienie małżonka ofiary i rozbrojenie jego kolegów, założenie psu kagańca)
2. Zabezpieczenie miejsca wypadku
3. Ocena stanu poszkodowanego
4. Ewakuacja ofiary z miejsca wypadku (jeśli to konieczne)

1.3 "Segregacja ofiar"
*Do ofiary zawsze podchodzimy od strony stóp, by nie musiała odwracać głowy żaby nas zobaczyć. Chodzi przede wszystkim o podejrzenie urazów kręgosłupa*

Halo! Czy coś się stało?
-> Jest Odpowiedź -> Monitoruj do przyjazdu karetki, udziel pierwszej pomocy

-> Nie ma odpowiedzi -> lekko dotknąć/potrząsnąć (ofiara może być niedosłysząca, w szoku). Jeśli nadal nie ma odpowiedzi sprawdzamy oddech, nie tętno.
*oddech sprawdzamy przez 10 sekund: nasłuchujemy szmeru, staramy się wyczuć powiew powietrza na naszym policzku przystawionym do ust i nosa poszkodowanego, obserwujemy, czy klatka piersiowa się unosi. Jeśli masz wątpliwość, uznaj, że ofiara nie oddycha.
-> jest oddech = pozycja bezpieczna, monitorować do przyjazdu karetki, udzielić niezbędnej pomocy
-> nie ma oddechu -> ułożyć na plecach, udrożnić drogi oddechowe, resuscytować

1.4 Pozycja bezpieczna
Wszystkie ofiary nieprzytomne, bez urazów. Nie układamy w pozycji bezpiecznej osób podejrzanych o uraz kręgosłupa.

1.5 Pośredni masaż serca (CPR)
Resuscytację prowadzimy zawsze na twardym podłożu. Najpierw wyciągamy ciała obce z pleców ofiary i udrażniamy drogi oddechowe. Odchylamy głowę ofiary do tyłu (zapobiega to blokowaniu gardła przez bezwładny język). Zakładamy rękawiczki i maskę.
- Ucisk: na środku klatki piersiowej, 100 razy na minutę, nasadą dłoni, przy prostych łokciach
- Oddech: 2/30 uciśnięć, głowa ofiary odchylona do tyłu, nos zatkany, ok. 0.5l powietrza na raz
- zaczynamy od uciśnięć, potem oddech. Wyjątkiem są dzieci i topielce, przy których stosujemy najpierw 5 wdechów wstępnych.

Niemowlęta - ucisk dwoma palcami, by nie połamać żeber
Dzieci do 10 r.ż. - ucisk jedną ręką



Kiedy przerywamy resuscytację?
- Przyjeżdża pogotowie
- Powrót czynności życiowych
- Własne zmęczenie (jeśli dalsze prowadzenie resuscytacji może zagrozić naszemu zdrowiu)

środa, 4 maja 2011

Majówka 2011

Obawiam się, że nie jestem w stanie opisać dokładnie, co się działo na Majówce 2011, na Farmie Podkowiańskiej. Może dlatego, że alko lało się strumieniami, może dlatego, że działo się tak wiele i trudno wszystko należycie spisać...

Postaram się jednak podsumować wypad ze swojej strony:

Szkoleniowo:
  • Przećwiczyliśmy trochę poruszanie się w szyku i organizację w sytuacji kontaktu z przeciwnikiem. Dowódca i czujka tylna zostają osłaniać tyły, reszta w dwójkach biegnie eliminować zagrożenie. 
  • Rozstawianie i zwijanie alarmowe bazy przejściowej - każda dwójka ma swoją pałatkę i olinkowanie do jej rozłożenia, pałatki rozstawiamy możliwie nisko, dbając o spady (by nam w czasie deszczu nie przeciekło) Przez cały czas rozstawiania/zwijania bazy przynajmniej jedna osoba z dwójki ma przy sobie replikę
  • Atak pod kątem 90 stopni - grupa pozorantów utrzymujących się na odległość zasięgu repliki współpracująca z grupą właściwą podchodzącą obiekt z boku. Utrzymanie kontaktu pomiędzy grupami zmniejsza znacznie ryzyko wystrzelania się nawzajem (mam nadzieję, że przećwiczymy to na ćwiczeniach z Czarnym Lisem)
Integracyjnie :)
  • Au, Au, Au - czyli Podkowa jeździ konno. Myślę, że jeszcze kilka lekcji i możemy się zastanawiać nad przemianowaniem na Podkowiańską Straż Konną :P 
  • Kudłata gotuje - Wielkie Podziękowania dla naszej głównodowodzącej w kuchni. Chylę czoła przed zdolnościami kulinarnymi!
  • Asgowe przedszkole - Powinniśmy się zająć opieką nad dziećmi na szerszą skalę. Jary, Szczur i Rotek jako opiekunki w grupie 4 i 7 latków sprawdzali by się idealnie. 
Wrażenia ogólne - Mega pozytywny wypad, doborowe towarzystwo, wspaniała impreza z piątku na wtorek. Obyło się prawie bezstratnie, w lodówce zostało jeszcze kilo kiełbasy a ja mam wstręt do alkoholu na następne 3 tygodnie.

Wszystkim wielkie dziękuje za przybycie

niedziela, 3 kwietnia 2011

Warsztaty Taktyczne 1KPU

Warsztaty obfitujące wprost w wiedzę, której bez naszego jaśnie oświeconego Plutonowego zdobyć nie moglibyśmy za nic w świecie :P

1. Musztra KPU
- Podstawy musztry, pozycja zasadnicza, przećwiczenie spocznij, zwrotów. (Dla wszystkich, którzy mieli coś do czynienia z wojskiem, banał. Dla całej reszty świata przydatne umiejętności, żeby nie odwrócić się przez inne ramię niż reszta bandy)
2. Maszerowanie
- Nic odkrywczego, raz zmieniliśmy szyk na szachownicę. Podkowa raczej to zna i umie i wykonuje dużo lepiej niż reszta plutonu
3. Baza przejściowa
- podstawowe zasady wyboru miejsca na bazę przejściową: Możliwość obserwacji ok. 60 m w każdą stronę, względnie dobra osłona przed obserwacją z zewnątrz, miejsce odpowiednie do bytowania przez 24h, miejsce na tyle osłonięte, by człowiek w pozycji wyprostowanej był względnie niewidoczny.
- sprzęt potrzebny do budowania bazy: pałatki, sznurek (bangge cord), saperka, siatka maskująca, skarby znalezione w okolicy, siekierka
4. Zdobycie umocnionej pozycji
- poszło nam najlepiej, choć mogło by być jeszcze sprawniejsze. Elementy do przepracowania - dowódca utrzymuje kontakt wzrokowy z oddziałem, oddział idzie do ataku, a nie chowa się po krzakach, granaty uczą się latać między drzewami a nie odbijać się od nich i wracać do właściciela.

Zdjęcia, choć mało liczne, jak zwykle na Picassie :)

poniedziałek, 28 marca 2011

Ekwipunek 24h - cz.1 - Schronienie

Idąc za ciosem, postanowiłem przyjrzeć się wyposażeniu, które jest niezbędne na 24h a nie będzie wymagało zabrania ze sobą plecaka. W najbliższych dniach, będę testował swoje patenty.

Pierwszym chciałbym się już dziś z Wami podzielić. Myślę że najwięcej kłopotu sprawi nam przymocowanie karimaty i śpiwora do kamizelki pattern.

Rozpisywać się na temat śpiworów nie będę, ponieważ w internecie znajdziecie mnóstwo porad jak dopasować worek do naszych wypraw. Polecam kupić śpiwór jak najlżejszy(do 1 kg)!

Karimata jest lekka, ale gabarytowo może sprawić wiele problemu. Myślę że najlepszą z opcji, jest wybranie ceraty, która będzie nas izolowała od ziemi. Minusem jest niestety niewygoda, ale nie możemy mieć wszystkiego:/ Zawsze możemy pod ceratę podłożyć igliwie.

Cerata ma ten plus, że można ją składać w dowolny sposób. Możemy np. owinąć nią przytroczony śpiwór :)

Cena: 6 zł


Jeżeli nie jesteśmy zbyt wybredni, możemy spać pod pałatkami, które są niedrogie i zajmują stosunkowo niewiele miejsca!

Śledzie i stelaż zastępujemy gałęziami i bunge cordami. Dwie połączone pałatki, dają nam całkiem zgrabny namiot.


Cena ok. 6 - 10 zł

Pattern - Kamizelka teamowa

Pomysł wspólnego oporządzenia dla całego teamu trwa zdecydowanie za długo. Próby uszycia własnych projektów nie idzie, a droższe wersje kamizelek niestety nie będą dla wszystkich dostępne...

W związku z tym, postanowiliśmy podjąć ostateczną decyzję w sprawie kamizelki. Wynik - Pattern 83 - Oliv!!!

Kamizelka ta ma bardzo różne opinie - Od skrajnie pozytywnych, do zupełnie negatywnych. Po konsultacjach, uznaliśmy że kamizelka spełnia nasze podstawowe wymagania.

Koszt takiej kamizelki waha się między 50 a 100 zł, dlatego dostępna jest dla każdego i nie narusza naszych skromnych budżetów którymi dysponujemy. 

Nadaje się natomiast doskonale do przenoszenia naszego teamowego ekwipunku! Możemy spokojnie wyruszyć na 12h wypad bez konieczności zabierania ze sobą plecaka (który byłby dodatkowym kosztem)

Dzięki pojemnym i licznym ładownicom, możemy w szerokim zakresie zaplanować rozłożenie ekwipunku, a tym samym spełnić następne nasze teamowe założenie - Czyli rozmieszczenie naszego ekwipunku w podobny sposób u każdego z członków.

Poniżej przykład wykorzystania ładownic wg. standardu Podkowy. Z czasem, może on ulec zmianie (czekam na propozycje)



Ładownie:
1 - Magazynki
2 - Granaty
3 - W zależności od zapotrzebowania (Radio, dodatkowe mag., szmaty żółte i czerwone, itp)
4 - 2 opatrunki (+ew. karty CCS, RED)
5 - Podręczne (kompas, papierosy, latarka czerwona, scyzoryk, taśma izol itp)
6 - Medyk lub inne wyposażenie (dobrowolny sprzęt - przejściówki, baterie, zestaw naprawczy, itp)
7 - Prowiant (powinny się zmieścić 2 mremłacze)
8 - Camelbag lub butelka wody
9 - Bielizna na zmianę, kulki 


niedziela, 27 marca 2011

RED RIVER III

RED RIVER III jest imprezą o charakterze rekreacyjnym zorganizowaną w formie gry terenowej opartej na zasadach symulacji militarnej określanej jako MILSIM.
Data: 14-15.05.2011
Rozpoczęcie nastąpi 14 maja o godz. 10.00
Zakończenie 15 maja o godz. 14.00


Zarys Polityczny:

KIRTEM

Małe malownicze państwo leżące nad rzeką Bystrą, do 1976r. było jedynie prowincją Naggorah. Dawna prowincja republiki ludowej Naggorah od zawsze była uważana za granicę z zachodem, z czasem stała się niemal niezależnym państwem o całkowicie innych poglądach politycznych popierających demokratyczną politykę zachodu. Mimo wielu różnic, Naggorah nie chciało uznać niepodległego państwa Kirtem, głównym powodem były obficie na tym terenie złoża uranu. Niezadowolenie mieszkańców prowincji wzrastało, i 4 kwietnia 1976r. osiągnęło swoje apogeum. Tego dnia tysiące ludzi wyszło na ulicę protestować żądając niepodległego państwa. Manifestacja została stłumiona siłą przez służby porządkowe i wojsko, jednak był to początek końca prowincji i czas narodzenia niepodległego państwa Kirtem. Zamieszki ogarnęły całą prowincję, Nagorrah zdecydowało się użyć siły. Śmierć poniosło 600 osób, a trzy razy tyle zostało rannych, walki trwały 4 dni. Państwa europy potępiły działania Naggorah i wystąpiły o przyznanie dla Kirtem statusu państwa niepodległego. Pod naciskiem Rady Europy Naggorah uznało suwerenność swojej byłej prowincji, był to początek państwa Kirtem. Od tego czasu sytuacja między dwoma państwami jest ciągle napięta, wielokrotnie dochodziło do agresji ze strony Naggorah, jednak dzięki interwencjom państw europy nigdy nie doszło do eskalacji konfliktu. Obecnie dzięki programowi wsparcia ekonomicznego który przedstawiła rada europy państwo szybko uzyskało status jednego z najlepiej rozwiniętych państw.
W 2004 roku Kirtem rozpoczęło badania nad wykorzystaniem złóż uranu, podpierając się projektem pokojowego wykorzystania energii atomowej. Jednak w roku 2011 pod nadzorem genialnego fizyka Alberta Foss'a w Kirtem rozpoczęto pracę nad stworzeniem nowego typu głowic atomowych.  Naggorah wydało oświadczenie iż działania ich sąsiada są jawną prowokacją i wykorzystają wszystkie dostępne środki aby wstrzymać ten projekt. Dziś sytuacja jest ciągle napięta, a prace nad głowicami nadal trwają.

NAGGORAH
Państwo o ustroju republiki ludowej. Kraj leży we wschodniej części kontynentu, sporą jego część pokrywają tereny wyżynne, posiada ono najdłuższe pasmo górskie na świecie zwane pasmem Hadriana. Największe miasta znajdują się na zachodniej części kraju, wschodnia część pozostaje w większości nietknięta przez cywilizację. Dawniej Naggorah składało się z 27 prowincji z których większość uzyskała w czasie II Wojny Światowej. Ta liczba uległa zmniejszeniu gdy w 1976 roku prowincja Kirtem uzyskała niepodległość. 1978r. Był dla Naggorah rokiem wojny domowej i rozprzestrzeniania się ruchu niepodległościowego który szybko ogarnął niemal cały kraj. W wyniku wyniszczenia wojną domową oraz nacisku pozostałych państw Europy w 1980r. Naggorah utraciło 1/3 swojego terytorium. Był to duży cios dla ekonomii i siły państwa, w wyniku rozpadu utraciło ono bowiem dostęp do wielu surowców, min. złóż węgla, ropy oraz uranu. Na dzień dzisiejszy, państwo składa się z 16 prowincji, z czego 2 znajdują się głęboko w pasmach górskich. W wyniku planu Verdiniego Naggorah szybko odzyskało stabilność ekonomiczną i płynność finansową. Mimo utraty sporej części terytorium Naggorah jest nadal siłą militarną z którą liczą się największe państwa Europy. Przy liczbie ludności sięgającej 50 milionów oraz obowiązkowej służbie wojskowej szacuje się iż w służbie czynnej znajduje się 300 tyś żołnierzy, a w stanie mobilizacji ta liczba może wzrosnąć do 1.2 mln. Przy obecnym nakładzie na zbrojenia (20 miliardów USD) Naggorah posiada to jedną z najlepiej wyposażonych armii na świecie.






.
 

Plamiaczki

Wrzucę Wam, tak dla przypomnienia ostatniego Milsima, na którym byliście. Ja w zasadzie też byłam, ale tylko jako kierowca :P

Przy okazji: Do RED RIVER III zostało już tylko 47 dni! Do Warsztatów Kwietniowych KPU już tylko 6 dni. Jak tam Wasza znajomość Nato? Jak wasze plecaczki? Wszystko gotowe?

piątek, 18 marca 2011

Podstawy zachowania w warunkach bojowych

Podstawowe zachowania podczas Milsimów opracowane przez KPU. Nie jest to może bardzo odkrywcze, ale radzę przeczytać, przyswoić, przemyśleć.

CZĘŚĆ I => INDYWIDUALNE OBOWIĄZKI ŻOŁNIERZA


1. ROZKAZY STAŁE

- tzw. standing orders to coś, co obowiązuje cały czas, bez względu na to czy dowódca wydał rozkaz czy nie.

Żołnierz ma zatem obowiązek:

1- Wykonywać rozkazy

2- Być zdolnym( przygotować się) fizycznie do misji => dbanie o kondycję fizyczną, wysypianie się przed misją i nie pojawianie się na kacu, przeczytanie rozkazu, przemyślenie go i przeczytanie mapy, znajomość swego miejsca i zadań w patrolu

3- Być przygotowanym sprzętowo do patrolu => dobór odpowiedniego i działającego ekwipunku SOP S.C.

4- Być merytorycznie gotowym do misji i współdziałania z oddziałem => znajomość indywidualnych obowiązków żołnierza oraz indywidualnych i grupowych technik ruchu taktycznego

5- Reagować samodzielnie stosownie do warunków => czyli bez przypominania przez dowódcę każdy:
- kontroluje swój sektor ognia
- w każdym momencie poruszania szuka osłony przed ogniem npla i ukrycia przed jego wzrokiem
- współdziała i dba o swojego buddiego
- utrzymuje stosowne do warunków odległości w szyku
- raz na 10 sekund spogląda na dowódcę
- unika suchych gałęzi i konarów
- stara się nie tracić z oczu człowieka z przodu i z tyłu
Etc.

6- Wykazywać inicjatywę i szukać odpowiedzialności za powodzenie misji



CZĘŚĆ II => RUCH TAKTYCZNY


1.TECHNIKI INDYWIDUALNE


1.1 Poruszanie się z bronią => Istnieją CZTERY zasadnicze pozycje gotowości broni:

• Broń Zgaszona => oznacza broń zabezpieczoną, opuszczoną na zawieszeniu z lufą do ziemi, blisko przy ciele strzelca. Wariacją zgaszonej broni jest transportowa, kiedy przenosimy broń, tak aby było nam wygodnie i aby nie stwarzać zagrożenia dla innych

• Broń w Gotowości => oznacza broń trzymana przy ramieniu z lufą opuszczoną pod kontem ok. 45 stopni do ziemi

• Broń do Strzału => oznacza broń trzymaną przy ramieniu wskazującą cel lecz z głową strzelca patrzącą ponad przyrządami celowniczymi

• Broń Strzelająca => oznacza broń trzymaną przy ramieniu strzelającą, z głową strzelca przy przyrządach celowniczych


Uwaga, w trakcie poruszania się z bronią należy pamiętać o 3 rzeczach:

 Jeżeli nie strzelam, palec wskazujący trzymam wyprostowany z dala od spustu!

 Nigdy, bez względu na to jak trzymam broń nie celuję w kolegów!

 Kiedy mam broń w gotowości zawsze podążą ona za moim wzrokiem




1.2 Czołganie => niskie i wolne (low crawl) oraz wysokie i szybkie (high crawl)


 Low crawl – niskie czołganie z głową przy ziemi tzw.„oranie gleby”- jest to wolne czołganie, którego celem jest pozostanie pod osłoną lub zminimalizowanie celu

 High crawl - szybkie czołganie na łokciach i kolanach. Stosowane w ruchu od osłony do osłony, gdzie trzeba zbilansować bezpieczeństwo i szybkość




2.TECHNIKI ZESPOŁOWE

Travelling
- zwany również „marszem administracyjnym” – używany kiedy kontakt z nplem jest bardzo mało prawdopodobny więc bezpieczeństwo grupy jest drugorzędne, a liczy się prędkość poruszania. Jest to po prostu szybki marsz w kolumnie.

Travelling overwatch – używany kiedy należy zbilansować bezpieczeństwo z prędkością poruszania, a kiedy kontakt z wrogiem jest prawdopodobny. Jest to klasyczny ruch w szyku z wysuniętą szpicą, postojami na nasłuch, zachowanymi sektorami ognia etc.

Bounding overwatch
– używamy kiedy kontakt z wrogiem jest bardzo prawdopodobny. Jest to klasyczny ruch na npla który jeszcze się nie ujawnił. Polega na poruszaniu się jednej części oddziału pod stałą osłoną jego drugiej części. Może być wykonywany tak na szczeblu plutonu jak i w dwójkach.

Three second rush
– „skokami naprzód” – używany w ataku pod ogniem npla. Polega na szybkim poderwaniu się z pozycji leżącej, 2 sekundowym biegu i padnięciu na ziemię. Następnie wykonuje się odczołganie z miejsca padnięcia i otworzeniu ognia osłonowego, aby umożliwić wykonanie tego samego ruchu biddiemu lub innej dwójce. Jego cechą jest szybkość – więc nie zygzakujemy;)

Alfabet NATO

Poniżej Alfabet Nato, zwany również alfabetem fonetycznym. Obowiązkowa znajomość nie tylko dla RTO. Wszyscy powinniśmy go znać, jeśli chcemy sprawnie komunikować się z resztą 1 KPU. Do wkucia na kwietniowe Warsztaty.

Alfabet fonetyczny.
akcent na pierwszą sylabę

ALFA - Alfa
BRAVO - Brawo
CHARLIE - Czarli
DELTA - Delta
ECHO - Eko
FOXTROTT - Fokstrot
GOLF - Golf
HOTEL - Hotel
INDIA - Indija
JULIETT - Dżulijet
KILO - Kilo
LIMA - Lima
MIKE - Majk
NOVEMBER - Nowember
OSCAR - Oskar
PAPA - Papa
QUEBEC - Kebek
ROMEO - Romijo
SIERRA - Sierra
TANGO - Tango
UNIFORM - Juniform
VICTOR - Wiktor
WHISKEY - Łyski
X - RAY - Eksrej
YANKEE - Janki
ZULU - Zulu
, DECIMAL - Desimal
. STOP – Stop

wtorek, 15 marca 2011

Ekwipunek

Przez bardzo długi czas zastanawialiśmy się, jaki ekwipunek będzie dla nas najbardziej odpowiedni i chyba najwyższy czas podsumować nasze burze mózgów.

Zdania na temat podstawowego ekwipunku w ekipie są różne i za pewne przez długi czas tak zostanie, natomiast każdy się zgadza z tym, że chcemy mieć przynajmniej część sprzętu jednolitą.

Poniżej opiszę podstawowy sprzęt, który chcemy, aby znalazł się w wyposażeniu każdego strzelca Podkowy. Przypiszę również każdej z tych rzeczy stopień priorytetu od 1 do 4 (1 - Podstawowe, 2 - Średnio zaawansowane, 3 - Zaawansowane, 4 - Expert ).

Spis sprzętu będzie co jakiś czas aktualizowany wraz ze wzrostem zapotrzebowania w ekipie. W tym momencie, skupiamy się na najważniejszych elementach.



1 Rzut (kamizelka, kieszenie w spodniach i bluzie/kurtce)

-- 4 x Magazynek(1); (8 x mag - 2) (12 x mag - 3)
-- Czerwona i żółta szmata (1)
-- Zestaw kart CCS (1)

-- 2 x Granat (2)
-- 2 x Bandaż (2)
-- Nóż (2)
-- Zapalniczka (2)
-- Karta i długopis (2)
-- Batonik (2)
-- Zegarek na rękę (2)
-- Taśma izolacyjna (2)
-- Szybko ładowarka BB (2)

-- Czerwone światełko (3)
-- Zapasowa bateria (3)
-- Broń boczna (3)
-- Woda 0,5 - 1l (3)
-- Farby maskujące (3)
-- Kompas (3)
-- Radio PMR (3)
-- Latarka z możliwością mocowania na replice (3)

-- GPS (4)
-- Granat dym (4)

2 Rzut (plecak - do 12h)

-- Min.1,5 l wody (1)
-- Kulki BB (1)
-- Posiłek (1)

-- Bielizna na zmianę (2)
-- Coś przeciwdeszczowego (2)
-- Ciepła bluza/sweter (2)
-- Napój izotoniczny (2)
-- Siatka maskująca (2)

-- Dodatkowe magazynki (3)
-- Dodatkowe granaty (3)
-- Bungee Cord (3)
-- Linka 100-200 kg (5 metrów) (3)

-- Zestaw naprawczy replik (4)
-- Apteczka Teamowa (4)

-- Śpiwór (24h - 1)
-- Karimata (24h - 1)
-- Ciepła bluza (24h - 1)

poniedziałek, 14 marca 2011

OPERACJA TABORET

Przypominam, że jesteśmy wpisani na operację Taboret. Informacje Tutaj Dobrze by było pokazać się i godnie zaprezentować. TERMIN PRZESUNIĘTY NA 3.KWIETNIA

Z tego co wyczytałam z forum: Obowiązuje system RED, więc bierzemy po dwie szmaty (czerwona i żółta) oraz w opór bandaży.

Opis MiniMilsima:
Operacja „Taboret”

Poszukiwany międzynarodowym listem gończym albański terrorysta Mohad Alan Al a Shish ukrywa się na terenie swojej letniej rezydencji na terenie Polski. Mohad poszukiwany jest za handel bronią, narkotykami i niewolnictwo. Rząd brytyjski, który wydał nakaz aresztowania Monada dostał upoważnienie Ministra Obrony Narodowej swobodne działanie na terenie Polski w celu jego złapania. Przydzielono do tej misji doborowy oddział SAS i Polskich komandosów z Podkowy, oraz najemnicy. Działają oni pod nadzorem polskiego negocjatora.

Wiadomo, że poszukiwany został uprzedzony o planowanym aresztowaniu i zaszył się w swojej posiadłości. Ochraniają go najemnicy z różnych krajów( szacowna liczna ok. 15).
Mohad i jego ludzie są dobrze uzbrojeni i niebezpieczni, mimo wszystko zadaniem służb bezpieczeństwa jest ARESZTOWNIE terrorysty i jego ludzi.

Zasady rozgrywki:


Ponieważ celem jest aresztowanie terrorystów nie można dopuścić żeby któryś zginął. Pierwszy strzał uniemożliwia walkę, pozwala tylko na powolne chodzenie. Po trafieniu przeciwnika trzeba go doprowadzić do bazy(areszt/posiadłość) i tam przetrzymywać pod kluczem.


Terroryści mogą brać do niewoli żołnierzy w celu wynegocjowania bezpiecznej ucieczki z Polski(lub innych zachcianek)
Ponieważ bardzo naciskaliście Medycy mogą leczyć członków drużyny przeciwnej, jednak Ci mogą wrócić do gry po odeskortowaniu do swojej bazy.
Można odbijać więźniów z aresztu.


Niestety nadal nie ma informacji gdzie dokładnie mamy miejsce zbiórki i o której godzinie.

niedziela, 27 lutego 2011

Mini - Milsim "Operacja Mosztarak"

Choć w tytule milsima było słowo wiosna, aura wcale takowej nie przypominała. Kilka fotek wrzucam na Picasę, mam nadzieję, że coś więcej napisze nasz Kochany Dowódca :)

Kwiatki z Milsima:
Gorok: Kto jest u Was dowódcą?
Szczur: No w sumie ja
Gorok: A jaki ty masz nick?
Szczur: Ja? Szczur.
Gorok: Ok, Jaszczur, to ustal w swojej sekcji...

wtorek, 22 lutego 2011

20 Lutego - Trening z RPRIMą

Przećwiczone elementy: Poruszanie się w pozycji strzeleckiej, poruszanie się w linii, kolumnie, jeżyk. Energiczne przejścia między formacjami.

Z nowości: Rolowanie w tył.

W wykonaniu Michała - cofnięcie linii pojedynczo do linii ustawionej na skos. Każdy kolejny żołnierz cofa o 3 m dalej niż jego poprzednik.

Więcej ciekawych pomysłów na rolowanie tutaj

Moje wnioski z treningu: ciepła herbata w termosie oraz baterie lipo to w zimę podstawa. Zdjęcia i filmy oraz ich analiza dużo dają, trzeba robić ich więcej.